Dla każdego kto lubi rysować.
Rysownik
Wydać książkę każdy może, zekranizować ją również, a i gusta u każdego insze. Dlatego prawdę mówiąc te wszystkie 'wymagania', nic nie są warte przy czymś tak nieuchwytnym jak sztuka, czy to rysowania, czy pisania ;p
Offline
Każda twórczość jest sztuką, na swój sposób (:
Zmierz to po prostu książka do dupy za bardzo wypromowana. I tu jest problem tej serii. Bo jest sporo równie tandetnych romansideł, ale żadne nie jest na tyle rozsławione. Tak samo, jak z dobrymi książkami, które siedzą cichutko w cieniu komercji.
Offline
Zmora
Za dużo na rynku sie. książek o wampirach, wilkołakach, dupach srakach pojawiła, nie uważacie?
I to nie żadne jakieś wybitne, albo przeciętne..
Offline
Rysownik
niee, źle odczytałaś, w pewnym sensie. Mówię, że każda historia, powieść, opowiadanie stworzone przez ludzki umysł jest samo w sobie sztuką. Jest to szeroko pojęta sztuka słowa. To, co dla ciebie, czy kogoś innego jest nic nie wartym śmieciem, dla innych jest czymś godnym uwagi. To tak jak z twórczością Sapkowskiego, mnie osobiście ona fascynuje, a znam takich, którzy prawie pawia puszczają na samo wspomnienie jego nazwiska.
Zmierzch w sumie nie jest tak po prostu 'do dupy'. Jest to, jak już wspominałem, lekka, niepoważna opowieść, rozłożona na cztery tomy. Z punktu stricte literacko-kulturalnego nie wnosi, poza nowatorskim spojrzeniem na problematykę wampiryzmu, nic ciekawego. Nie jest wyjątkowa. Mówi się, że sztampowa, kiczowata, 'romansidło'. Yeah, w sumie takie labelki pasują, jak na to spojrzeć okiem kogoś, kto się zna. Ale patrząc na to okiem samego czytelnika, odbiorcy, który sięga po coś z ciekawości i nie przeszkadza mu to... nawet nie zauważy. Tych wszystkich błędów(bo polskie tłumaczenie kuleje okropnie), przewidywalności czy powielanych wzorców (Po angielsku czyta się znacznie przyjemniej, poważnie, czytnąłem to pierwej in inglish, a potem po polskiemu).
Joa, racja. Jest przesyt. Gdyby nie wielki boom, lawina romansów na drodze człowiek-wampir, człowiek-wilkołak, wampir-wilkołak, gdyby nie to kopanie 'zakazanej miłości' po kosmatych jajach, może byśmy na ten cykl spoglądali inaczej. Kto wie. Ale jest jak jest, i dlatego spora część z nas darzy ową serię niechęcią.
Nawet nie, tak naprawdę, to wam nie przeszkadza sam Zmierzch. Same książki. Was boli, poniekąd słusznie, że ludzie ocipieli na punkcie tego wszystkiego. Zwłaszcza amerykanie. Ale przecież... oni gówno wiedzą. Nie są tak oczytani jak my. Dla nich Złodziej Pioruna był czad i cool! Każdy miszmasz kulturalny ich zachwyca bezgranicznie. A europejczycy? Większość fan-domu 'Zmierzchu' czyta tandetne kuwa-blogi, z których co drugi to '*Wprowadź losowe kobiece imię* w Akatsuki'... pisane przez koślawe dzieci, dla koślawych dzieci.
Podsumowując, bo rozgadałem się niemiłosiernie:
Jestem stanowczo przeciwny nieusprawiedliwionej agresji wobc twórczości Meyer. Kobito napisała, co chciała napisać, część z nas to przełknęła, część się zakrztusiła i puściła pawia. Życie. Nie oznacza to, że sam cykl jest super czy żenujący. Patrząc obiektywnie.
A film to inna broszka. Żeby ten post nie był zupełnym offtopem dorzucę od siebie:
Najpierw mnie zaciągnięto na film[siłą co prawda, ale...], spodobało mi się. Głównie dzięki baseballowi i przeczytałem zaciekawiony. Uważam, że relacje film-książka nie są tak złe, jak się niekiedy zdarza.
Inna sprawa, wiele osób mówi o filmie bardzo negatywnie. A co śmieszniejsze, znów nie dlatego, że sam film ich irytuje. Irytuje nas Pattinson. Gdyby nie zrobili takiego szumu wobec tego... kurde, pierwszą część obejrzałem z uśmiechem na ustach. Pozostałych nie tknąłem. Bo z aktorów zrobili jakieś kuwa-celebryty...
WSZYSTKO jest winą ludzi. ODBIORCÓW! No, wsio
Offline
ja tam to autorki nic nie mam...tylko do nieuzasadnionego szumu wokół całej tej szopki.film obejrzałem....3 części żeby mieć o tym swoje zdanie i szczerze nawet nie pamiętam o czym dokładnie był ten film dlatego za książkę sie nie złapie. nie chce teraz tylko obrazic płci pięknej ale ja chyba nie lubie ksiażek napisanych przez kobiety...dlatego że w każdej prawie jest i to czasem na siłe wetknięty wątek romantyczny. kobietom pewnie to sie podoba i dlatego tez tak jest. a tym bardziej nie lubie historyjek gdzie to zakazana czy inna miłość jest powodem całego zamieszania, śmierci czy innych nieszczęść bo wtedy człowiek gotów pomyśleć że z miłości nie ma nic dobrego
Offline
Ten, co drzwi.
Joa napisał:
nie uważacie?
Nie.
Offline
Rysownik
Choui, polecam cykl 'Czyny Paksenarrion' Elizabeth Moon w takim razie. Fantasy, najemnicy - całe kompanie, brud, smród i prucie flaków. I maine heroine, wiejska dziewucha i romansidło okrojone do minimum, które wypada, by było
Offline
Rysownik
Wciąż, polecam Czyny Paksenarrion :3
Aaa, w filmie pierwszym zrąbali, że zrobili z jedneg z wampirów murzyna. Tzw 'Say wha'? Gdyby był czarnoskóry, jestem pewien, że Meyer by to jakoś zaznaczyła...
Offline
Czarnoskóry wampir : D
Wampiry to raczej zwykle z bladością się kojarzą z powodu niedokrwienia xd
No, ale nie ma co dyskryminować przecież :<
Offline
Rysownik
Owszem, nie mówię, że ny... ale
Pod charakterystyczną bladością kryła się piękna, oliwko¬wa cera, pasująca
do lśniących czernią włosów.
Po takim opisie Laurenta raczej nie spodziewamy się murzyna, co? :3 Ch*lerna swawola reżyserów...
Offline
Niestety tutaj pojawia się coś takiego, jak "syndrom czarnych".
Afroamerykanie nadal mają kompleks dyskryminacji i pewnie byłoby coś takiego, że jeśli w filmie nie byłoby chociaż jednego Murzyna to by się burzyli i mogli podać reżyserkę do sądu za dyskryminację itd.
Offline
Rysownik
Aaa tam, pitolenie :/ Wkrótce to my, kaukazoidalny lud będziemy w łańcuchach dla nich paradować jak tak dalej pójdzie... a tak, wyszła lipa. Bo takie 'szczarnuszenie' Laurenta, choć wyglądało uroczo, to pokiełbasiło wsio.
Offline