Dla każdego kto lubi rysować.
Rysownik
jak ja mam mieć chłopaka jak nawet nie mogę nikogo do domu zaprosić?
Offline
To chyba nie od tego zależy.
Ja swojego nie zapraszam, bo go mama nie lubi :C
I w mojej rodzinie tylko kot mnie kocha, jak jest głodny.
Offline
bardzo zuy user
nigdy nie rozumiałam tego zapraszania obcych do domu. *facepalm*
Offline
Superman!
Ja też, moja matka cały czas narzeka, bo nie zapraszam koleżanek. Ale ja po prostu uważam to za moją prywatną przestrzeń.
Offline
Ten, co drzwi.
Dzina napisał:
Ja osobiście nie mam ulubieńców, ale wiem, że moja siostra UWIELBIA (albo nawet i kocha xD) Kurta ;)
Dzięki, wiem że jestem zajebisty :D
Haha, te stare posty są naprawdę dobre :D
Offline
Wiesz, że dzisiaj też je sobie przeglądałam, w tym temacie :D
Ale my nasrane mamy, jak patrze na niektóre wypowiedzi.
Mogę siostrę pozdrowić od Ciebie, posika się ze szczęścia :b
Chociaż w sumie... Ta fascynacja już jej chyba przeszła XD Przykro mi :<
Offline
Ten, co drzwi.
Dzina napisał:
Mogę siostrę pozdrowić od Ciebie, posika się ze szczęścia :b
Chociaż w sumie... Ta fascynacja już jej chyba przeszła XD Przykro mi :<
Szkoda, ale uściśnij jej ode mnie dłoń.
Offline
-
Dzina napisał:
Ja osobiście nie mam ulubieńców, ale wiem, że moja siostra UWIELBIA (albo nawet i kocha xD) Kurta ;)
Nigdy nie zrozumiem jak można zakochać się w jakimś pedale z telewizji :|
PAMIĘTAM JAK MIELIŚCIE FAZĘ Z TYM SWOIM GERARDEM
Przecież takie postacie są kreowane przez sztab stylistów i trzeba mieć dałna żeby się w czymś takim zakochać
Tak samo jak zakochiwanie się w jakiś aktorkach, no dziecinada straszna.
Offline
No, to fakt. Potem czytam(pamiętam, że było coś takiego w Bravo), że nastolatka ma depresje, bo w końcu przejrzała na oczy, że nie ma szans u Michała Wiśniewskiego :D
Alinka, miałam tak samo jak ty, wstydziłam się zaprosić chłopaka do siebie(w sensie, że jakbym miała, tak sobie kiedyś myślałam). Potem, jak byłam w związku, na początku też się wstydziłam. Aż w końcu matka mi powiedziała, że jeżeli na prawdę mnie kocha, a ja jego, to nie jest ważne, jak mieszkam.
I to prawda. Ufam mu, on mi, mój wstyd jak zwykle okazał się niepotrzebny, przesiadujemy raz u mnie, u raz niego. Potrafiłam się zdobyć na szczerą rozmowę, że u mnie się nie przelewa itp. Zrozumiał to, bo jest dobrym człowiekiem. Na szczęście sytuacja finansowa wróciła do normy. Ba, teraz on jest zazdrosny, że ja zarabiam więcej od niego.
Ostatnio edytowany przez Sky (2010-11-13 19:00:51)
Offline
Zmora
Dzina - "Ja tam będę starą panną, pójdę na studia, zamieszkam w bloku i kupię sobie kota - moja wizja przyszłości xP"
Offline
-
Nie za bardzo rozumiem co ma sytuacja finansowa do zapraszania do domu. Przecież w dzisiejszych czasach zupełnie nie widać kto ma ile pieniędzy o ile nie kupuje sobie jakiś czerwonych kabrioletów żeby specjalnie szpanować. Jak niby poznać po wyglądzie mieszkania że ktoś ma mało pieniędzy? (tynk odpadający ze ścian, palące się świeczki, bo was nie stać na prąd a kibla nie da się spuszczać, bo wam odcięli wodę, drzwi z kartonu, parkiet z płyt chodnikowych??)
Offline
Da się poznać, da.
Mam wielu sąsiadów w swojej okolicy, co mają domy w takim stanie, jak przed chwilą opisałeś.
Forsą to oni raczej nie szastają :b
Joa, ja tę wizję mam nadal, patrząc na moją szansę dostania się na Polibudę Wrocławską XD
Offline
bardzo zuy user
pierdolisz Ucho. da się to poznać na pierwszy rzut oka.
Offline
Zmora
Niieee. To zależy też czy ludzie umieją dobrze wykorzystać kasę i ją w miarę składać.
Moi rodzice super nie zarabiają , jest nas w domu ogólnie pięć osób, na małe mieszkanie w bloku, ale rodzice umieją wykorzystać kasę i zainwestować w mieszkanie.
Np. moja koleżanka, której rodzice zarabiają multum kasy, matka dwa razy tylko co moi rodzice, mimo, że szastają pieniędzmi to patrząc na ich mieszkanie można stwierdzić, ba być pewnym,że my mamy więcej kasy.
Ale za toona może obie chodzić do kina co tydzie, chodzić codziennie do kawiarni, kupować kilka razy w tygodniu książki, a do tego dostaje codziennie do szkoły 40 zł.
Offline
..ze spalonego teatru
Joa napisał:
chodzić codziennie do kawiarni, kupować kilka razy w tygodniu książki, a do tego dostaje codziennie do szkoły 40 zł.
Rozumiem chodzenie do kawiarni i fragment z książkami, ale po co komu 40 zł do szkoły?!
Ale ludzie mają widzi-mi-się... jakby nie mogli sobie brać jedzenia/chrupków/batoników/chipsów/śmieci z domu - przecież od zarania dziejów wiadomo, że sklepiki szkolne to istne zdzierstwo na "niewinnych" uczniach. Dno, totalne dno dna!...
- - -
A tak do tematu, nie, nie chciałabym mieć i nie mam, póki co.
Ostatnio edytowany przez Serafina (2010-11-14 11:41:10)
Offline